Strona:Wacław Sieroszewski - Ocean I.djvu/267

Ta strona została przepisana.

— Ale on nie chce lądować, a dlaczego nie chce, niewiadomo!...
— Ba!... Na lądzie nie on jest naszym panem, ale my jego!...
— No i do swej gamratki nie ma tak dobrego, jak tu, dostępu...
— Musiałby sobie osobny dom budować!... Ha, ha! Wiadomo, hrabia!... Potrzebny mu do tego interesu spokój i samotność, nie to, co nam, chamom!...
— I nikt nie wie, gdzie jesteśmy!... Nikomu map nie chce pokazać... Na klucz je w swoim pokoju zamyka!...
— Mądrala!... Wodzi nas po tych morzach wokoło, a dokąd zawiedzie, niewiadomo!...
— Dokąd zechce, tam i zawiedzie!
— Gdzie już powinniśmy być za tyli czas, a my wciąż na miejscu drepczemy... Daleko to Aleuty od Bolszej — rękę podać!... A my już drugi miesiąc płyniemy!...
— Niech odda mapy!... Nie on jeden się na nich zna!... Stiepanow nie gorzej od niego uczony!...
— Pewnie! Żądać, niech Stiepanowa do swej rady przybocznej dopuści!... Niech mu marszrutę pokaże!...
— Racja!... Prosić Stiepanowa!...
— A porcji nie brać!...
— Słyszycie, bracia, nie brać porcji!...
Niedługo przybiegł do Beniowskiego blady, jak ściana, Winblath i obwieścił, że majtkowie