Strona:Wacław Sieroszewski - Ocean I.djvu/271

Ta strona została przepisana.

ogół, zwołam Radę z oficerów aby ją rozważyła... Przypomnę wam jednak, jak srogo odpokutowaliście raz za swój upór i chęć rządzenia okrętem, oraz próby nieustannej zmiany kierunku i planów podróży... W ten sposób możemy błąkać się po tych morzach aż do sądnego dnia, aż do chwili, gdy rząd wyśle po nas swe statki wojenne i pojmą nas, aby ukarać jako korsarzy!...
Przemówienie podziałało trochę na zebranych i pozwolili spokojnie odejść do kajuty Beniowskiemu oraz wezwanym przezeń oficerom: Chruszczowowi, Baturinowi, Panowowi, Kuzniecowowi, Czurinowi, Sybajewowi i Popowowi, oraz innym, z wyjątkiem Stiepanowa i tych, co byli, wówczas na wachcie.
Właśnie pochyleni nad mapami słuchali wywodów Beniowskiego, który wykazywał niezbicie, że nawet w razie pomyślnego wiatru nie uda się przed tygodniem dotrzeć do najbliższych wysp i że do tych wysp równie daleko, czy płynąć wprost na zachód, czy też na zachód południowy...
— Jeżeli wprowadzić rozumną oszczędność w żywności i wodzie, prowizji w zupełności na ten przebieg starczy!... — dowodził.
Wtem wpadł Łoginow, oficer wachtowy, i doniósł, że stronnicy Stiepanowa zawładnęli bronią i już dobijają się do składu żywności i wody.
Wyskoczył Beniowski z obnażoną szpadą, aby zbrojną ręką przeszkodzić gwałtowi, ale