Strona:Wacław Sieroszewski - Ocean I.djvu/284

Ta strona została przepisana.

w początkach naszej wyprawy powiedziano, że ją rychło tak żałosny i ciężki czeka koniec. Spojeni braterstwem uczuć i dążeniem do wolności, czuliśmy się potęgą, która wszelkie przełamie przeszkody. I tak było w istocie! Lecz rychło duch zawiści i niezgody rozpoczął swoją piekielną robotę. Miasto zwalczać wspólnie przeszkody i znosić mężnie te dolegliwości i przykrości, jakie zawsze towarzyszą wszelkiej walce i wszelkiemu dziełu rąk ludzkich, miasto szukać sposobów, jak uniknąć ich w przyszłości, zaczęto wypowiadać zjadliwe a zupełnie jałowe uwagi o tem, jak należało postąpić w wypadkach już ubiegłych i szukać winowajców już przezwyciężonych niepowodzeń...
Tu Beniowski w krótkości powtórzył historję wszystkich zaburzeń, poczynając od kłótni: czy lądować na wyspach Kurylskich, czy nie, i kończąc na wczorajszej pijatyce oraz rozbiciu czternastu beczek wody...
— Czternastu beczek wody!?... Niepodobna!... — powtórzył tłum nieszczęśników.
— A jednak tak jest, możecie się sami o tem przekonać, możecie wydelegować z pośród siebie deputatów dla zbadania sprawy... Wogóle jedzenia i wody mieliśmy mało, ale gdybyście usłuchali mnie, zgodzili się na ograniczenie porcyj, z małą biedą dotarlibyśmy do lądu bez wielkich cierpień... Teraz nie wiem, jak to się nam uda, gdyż grozi nam zupełny brak napoju, który jest duszą wszelkiej morskiej wyprawy, a który