— Są... Naogół słabsze; płeć ich dla żeglugi morskiej nieodpowiednia... Więc się łatwiej poddają!
— A Nastazja Iwanówna?... Czy chora?... Dlaczego nie pokazuje się?... Powiedz mi szczerze, panie Bielski, proszę cię bardzo... Taki mię szarpie niepokój!
Bielski milczał i patrzał nań surowo z pod zsuniętych brwi.
— Znowu?... Obiecałeś przecie, zaprzysiągłeś...
— Cóż ja zrobię nieszczęśliwy: pomimo wszystko miłuję ją... Zresztą co za wielkie przestępstwo, żem spytał o jej zdrowie... Przecie mi tego nawet Beniowski za złe nie weźmie!... Mógłbym nawet wprost do niej pójść!... Nieprawda!... — ciągnął głosem stłumionym, pełnym żałości.
— Zapewne, zapewne!... — zgodził się już łagodniej Bielski.
— Ale nie chcę, sam nie chcę!... Niepotrzebnych nie chcę wzniecać podejrzeń, wywoływać swarów, które mogłyby podróż naszą opóźnić!... Co innego... gdybyś ty, Bielski... zechciał jej oddać... list... mały liścik... stary towarzyszu!
— Przenigdy! Tego żadną miarą nie zrobię!
— Aha!... Więc uwięziona!... — wybuchnął nagle Stiepanow, zmieniając ton. — Domyślałem się tego!... Biegnę zaraz do Beniowskiego, by wytłumaczył, co to znaczy?... co znaczy owa przemoc bez powodu nad dziewczyną, której
Strona:Wacław Sieroszewski - Ocean I.djvu/32
Ta strona została przepisana.