wozdaniem z odbytego śledztwa i zapadłej decyzji sądu doraźnego. Najwinniejszymi okazali się Izmaiłow oraz małżeństwo Poranczinow, kamczadalów, które, zląkłszy się morza, podburzało innych do powrotu. Oni okazali się takoż najoporniejszymi, nie zgadzali się płynąć dalej za żadną cenę, grożąc nawet, że rzucą się do morza. Postanowiono więc ich wysadzić na brzeg i pozostawić na wyspie swemu losowi, pozostałych zaś skazano: pięciu na osmaganie knutem, ośmiu na naganę przed frontem i wachtę w pełnym rynsztunku, resztę uwolniono od odpowiedzialności, gdyż zostali wprowadzeni w błąd oszukaństwem i działali, myśląc, że spełniają tajny rozkaz Beniowskiego.
Beniowski wyrok zatwierdził, ale Izmaiłowa i kamczadalów postanowił wysadzić nie na tej wyspie, lecz na jakiej innej.
— Mogliby robić nam tu jakie wstręty i złośliwości u Ochotyna — rzekł do Chruszczowa, podpisując podany sobie wyrok.
— A tymczasem?
— Tymczasem... przykuć ich do armat na brzegu! Z reparacją i ładowaniem okrętu śpieszyć się, bo musimy ruszać!...
— A kiedy egzekucja?...
— Egzekucja?... Zaraz!... Każ bębnić i zgromadź ludzi u wielkiego masztu!... Kara ma być publiczna, żeby wszyscy wiedzieli, że nie myślę folgować. Sam przyjdę tam za chwilę!...
Chruszczów wyszedł, a Beniowski przebrał
Strona:Wacław Sieroszewski - Ocean I.djvu/70
Ta strona została przepisana.