Zamiast jednak oficerów cała załoga wyległa na pokład, a do kajuty Beniowskiego weszło aż czterech deputatów: oficer Łoginow, sternik Kondraszkin, kozak Galka i starszy majtek Czułosznikow, przywódca Chołodiłowskich sekciarzy.
— Chcemy przedstawić wam, Wielmożny i Miłościwy Nasz Naczelniku, żądanie powszechności... — zaczął Łoginow, rwącym się trochę głosem.
— Tak! Wszyscy tego zgodnie chcemy: oficerowie i całe pospólstwo — i marynarze i strzelcy!... — przywtórzył Kondraszkin.
Gałka jeno kiwnął swą głową potworną.
— I ty, służba, też się z nimi łączysz? A cóż na to Kuzniecow?... — zwrócił się Beniowski do Czułosznikowa.
— Rządy od Boga idą! — odrzekł ten chmurno. — W księdze zapisane są losy i prawa... Zakonu trzeba się trzymać, a wy co: herbatę pijecie, nawet tu na wolnem powietrzu brody strzyżecie... Powiedziane jest: między lodem i płomieniem przewijać się będziesz, bokiem szukając zbawienia... Od wschodu do zachodu płynie rzeka ogniowa — ni wskok, ni wlot nie przebieżysz jej, jeno dusza białej gołębicy ją zdoli... zakończył surowo. Usta wąskie zaciął i chuda, ogorzała brodata twarz stężała mu nagle, jakby zatrzasnęła się w sobie.
— Czegóż więc chcecie?
Strona:Wacław Sieroszewski - Ocean I.djvu/86
Ta strona została przepisana.