Strona:Wacław Sieroszewski - Ocean II.djvu/103

Ta strona została przepisana.

Odwrócił się i odszedł w głąb namiotu.
— Co powiedział?...
— Powiedział, że woli żyć z dzikiemi zwierzętami, niż z nami!... Psia dusza!... Pyszałek!...
— A co miał powiedzieć?...
— Wykręca się!...
— Chce drapnąć!...
Krzyczeli wokoło rozgorączkowani i groźni majtkowie.
— Obiecywał złote góry: a to, a sio!... Będziecie wolni, szczęśliwi, bogaci!... A teraz, kiedy przyszło co do czego, kiedy chwila nastała najważniejsza, kiedy trzeba zdać ze wszystkiego rachunek i zacząć życie urządzać, daje nura!... Hola!... Nic z tego!... Przedewszystkiem trzeba związać Sybajewa i wszędzie ustawić nasze straże!... — dowodził Stiepanow.
Odszedł, uprowadzając z sobą znaczną część zebranych. Wahająca się reszta w rozterce snuła się dokoła namiotu Beniowskiego, zatrzymując i zapytując wchodzących i wychodzących stamtąd oficerów, co mają czynić. Wtem przybiegł Bielski i, odepchnąwszy wstrzymującego go Urbańskiego, wpadł do namiotu.
— Stiepanow obstawił strażą domek Nastazji, chciał koniecznie wejść do niej, ledwie go wstrzymał Meder ostrzeżeniem, że może całą jej kurację wniwecz obrócić swem pojawieniem, że za pogorszenie lub śmierć chorej wkłada na niego całkowicie odpowiedzialność... Wtedy dopiero wstrzymał się zuchwalec, ale straże swoje po-