nam pomożesz do zbudowania wsi i urządzenia całej osady, jak to obiecywałeś na Łopatce...
— Zgoda, pomogę wam. Ale wy przedewszystkiem pomóżcie mi odzyskać okręt... Tam jest teraz Stiepanow, który dla swoich celów was podburzył... Myślał zapewne, że was, zajętych pracą koło osady, zdąży odbieżać wrychle wraz ze wspólnikami, zabrawszy wszystko, co jest najcenniejszego na statku i w naszych składach... Już przecież chciał coś podobnego urządzić w Bolszerecku... Pamiętacie?...
— Pamiętamy, pamiętamy!... Gałgan on skończony, przebiegła szelma, wiemy! — ozwały się głosy.
— Otóż postępować z nim należy ostrożnie, gdyż to człowiek determinacji ostatecznej i, dowiedziawszy się o waszem rozsądnem postanowieniu, aby mu przeszkodzić, gotów okręt spalić!...
Szmer przerażenia pobiegł po tłumie.
— Prawda!... Gotów spalić!...
— Łotr, łotr!... Jemu głównie o tę chorą dziewkę chodzi!...
— Już wczoraj chciał ją brać!...
— Teraz ją na okręt przenosić ma!...
— Czmychnie z nią!... Na pewno czmychnie!...
— A jak nie, to spali!...
— Cóż więc robić?
— Co robić!?... Powiedz, Beniowski! Poradź!...
— Słuchajcie więc: udajcie zaraz, że po
Strona:Wacław Sieroszewski - Ocean II.djvu/117
Ta strona została przepisana.