Strona:Wacław Sieroszewski - Ocean II.djvu/120

Ta strona została przepisana.




XXXVI.

Wśród powszechnego ożywienia, tkliwego zbratania się niedawnych wrogów, powrotu rozkosznych nadziei, serdecznej ufności i ogólnego posłuszeństwa chyżo i gładko posuwały się roboty koło naprawy okrętu oraz gromadzenia zapasów żywności.
Połowy ryb były tak obfite, iż nie wiedziano, co ze zdobyczą robić; obława na zwierzynę również powiodła się nadspodziewanie. Zapędzono do urządzonych umyślnie opłotków i ubito taką moc dzików, kozłów, sarn, rozmaitego rodzaju ptaków, że wszystkie beczki po wręby wypełniono solonem mięsiwem, a ponadto kazał Beniowski krajać soczystsze tusze na wąskie paski i suszyć na słońcu.
Z miazgi bananowych owoców, utłuczonych i dobrze wyrobionych w dzieżach, pieczono chleby, a orzechy kokosowe setkami zsypywano wprost na spód okrętu.
W kilka dni „Piotr i Paweł“ był gotów do