Strona:Wacław Sieroszewski - Ocean II.djvu/132

Ta strona została przepisana.

płacz stłumiony! Miał już tam pójść i kazał do siebie wołać Bielskiego, aby mu towarzyszył, gdy wtem dyżurny oficer doniósł mu, że trzy większe ognie zbliżają się szybko do okrętu. Kazał więc natychmiast spuścić szalupę i płynąć szesnastu ludziom z Panowem na czele na spotkanie przybywających. Resztę ludzi powołał pod broń i do dział.
Niedługo wszakże wrócił Panow i z uszczęśliwioną miną doniósł, że to Winblath z Kuźniecowem wracają, konwojowani przez dwie łodzie japońskie.
Jakoż zaraz potem wstąpili na pokład wspomniami oficerowie, prowadząc z sobą jakowegoś Japończyka, przystojnie odzianego w obszerne kimono z ciemnego jedwabiu i mającego dwie szable przy boku.
Japończyk wszedł na okręt z zupełnem zaufaniem i powitał wszystkich długą przemową.
Słuchali jej cierpliwie, aczkolwiek nie rozumieli wcale; ponieważ jednak trzeba się było, bądź co bądź, dowiedzieć od wysłańca, czego żąda, posłano niebawem po Boskarowa, który ongi przyjaźnił się w Kamczatce z rozbitkiem japońskim i chwalił się, że posiadł jego język.
Jednocześnie Beniowski wziął na stronę Winblatha i zapytał, co z nimi było na lądzie.
— Ledwieśmy po kamiennych schodach weszli do sosnowego gaju — opowiadał po polsku Szwed — zobaczyliśmy na szerokiej, wysadzanej drzewami drodze może ze dwieście uszyko-