Strona:Wacław Sieroszewski - Ocean II.djvu/149

Ta strona została przepisana.

wskazał na owego mnicha, jako tego, o którym zeszłego dnia powiadał. Poczem skinął uprzejmie głową i oddalił się w głąb ogrodu, gdzie widać było rabaty cudnych kwiatów i drzewa rozmiaite, dziwacznie pokręcone i strzyżone.
Idąc za nim w tym samym kierunku, opowiadał mnich o sobie, o Japonji i pytał Beniowskiego o rozmaite rzeczy. Przedewszystkiem powiedział, że pochodzi z Toza, że stamtąd musiał przenieść się do Szimo, gdzie spotykał się z Holendrami i nauczył po holendersku, że stan duchowny przyjął, iżby mógł poświęcić się nauce i uwolnić od uciemiężliwej władzy świeckiej.
Poczem powiadomił Beniowskiego, że Uri-khama jest „dajmiosem“, czyli wielkorządcą tej prowincji, że ma za małżonkę córkę cesarza, że jest najuczeńszym człowiekiem w państwie i że szczególniej wielbi astronomję, że jest dobroczynny, wspaniałomyślny, szczodry, sprawiedliwy, zaco ubóstwiany jest przez swych poddanych.
Zkolei Beniowski opowiadał mu o Europie w generalności i szczegółowiej opisał Polskę.
— Słyszałem nieraz o krajach zachodnich — rzecze bonza — i wnioskuję, że lubo tam być może więcej niż u nas nauki i wynalazków, lecz zato większy szereg występków i zbrodni... O twoim zaś kraju nie słyszałem zgoła nic wcale!...
Ze smutkiem opowiedział mu Beniowski o położeniu Rzeczypospolitej, o napadzie na