Strona:Wacław Sieroszewski - Ocean II.djvu/166

Ta strona została przepisana.

czonych na potrzeby owego młodzieńca, mającego z nim do krajów europejskich wyruszyć.
Bonza powiedział mu, że ma rozkaz nie odstępować ich do chwili odjazdu, aby służyć za tłumacza i ułatwiać wszelkie sprawy.
W lektykach odniesiono wszystkich w otoczeniu żołnierzy pieszych i konnych na brzeg morski, gdzie zebrały się ogromne rzesze ludu, wydając radosne okrzyki i pozdrowienia. Przeszło trzydzieści łodzi japońskich odprowadziło Beniowskiego na okręt, dokąd popłynął na nowym darowanym mu przez wice-króla bacie przedziwnej roboty.
Wypłacając się wzajemnością, Beniowski szczodrze udarował bonzę i królewskich urzędników.
W chwili odjazdu, gdy już podnoszono kotwicę, wręczył bonza Beniowskiemu dwa zwitki papieru, zawierające pozwolenie cesarskie na lądowanie na brzegach Japonji.
Z prawdziwem rozrzewnieniem żegnała osada „Piotra i Pawła“ ten kraj piękny oraz przedstawicieli wspaniałych, gościnnych, cywilizowanych jego mieszkańców.
Gdy już okręt był na pełnem morzu, Beniowski kazał zwołać załogę całą na pokład i, wskazując jej na zieleniejący woddali brzeg z białemi domami wiosek i miast oraz ciemnemi strażnicami na przylądkach, ze wstęgami dróg wysadzanych drzewami, z niezliczonemi uprawnemi polami i sadami spytał ostrym głosem: