Strona:Wacław Sieroszewski - Ocean II.djvu/174

Ta strona została przepisana.

woli nawet innego państwa pisać i pertraktować dyplomatycznie... Wy zaś co jesteście? Jesteście zbiegowie, których wydania rząd rosyjski może zawsze żądać... Jesteście poddani jego, gdy ja jestem poddany polski, jestem stroną wojującą i mogę was poddać wszelkim mocarstwom, jako swoich żołnierzy...
— Cóż więc powiem załodze?...
— Powiedz im, że dlatego używam bandery Rzeczypospolitej Polskiej, gdyż jest moją i że ona ich jedynie choć trochę chroni w obliczu ludów, nareszcie, że nie mam poprostu zamiaru na jakąkolwiek inną zmieniać jej i nie widzę do tego powodu!
— Może sam to im powiesz, może ich zwołać?...
— Nie, dość mam tego i jeżeli się nie zgodzą, to powiedz im, że w pierwszym lepszym porcie wysiądę, a ich zostawię własnemu przemysłowi!...
Odpowiedź otrzeźwiła trochę buntowników, rozsądniejsi wzięli wśród nich górę:
— Dajcie pokój!... Nie wszystko to wam jedno, co się tam na maszcie chyboce!... A co bez niego tu poczniemy?... Ograbią nas do nitki!... Kto tu od niego mędrszy i lepiej znający?... Kto japońskiego króla ugłaskał?... Może Stiepanow... Kto zna języki i prawa tutejsze!?
Znowu więc zarzewie niezgody znikło pod popiołem pozornego posłuszeństwa.
A okręt tymczasem mknął i mknął. Zapom-