Strona:Wacław Sieroszewski - Ocean II.djvu/177

Ta strona została przepisana.




XLII.

Ocknął się Beniowski pod namiotem i z początku nie mógł zrozumieć, gdzie jest. Gdy wpółleżąc na poduszkach, rozglądał się wokoło, wszedł Chruszczów i powiedział mu, że przybili przed paru godzinami do lądu zamieszkałego, że mieszkańcy przyjęli ich dość dobrze i że dwu właśnie czeka przed namiotem, pragnąc pomówić z „samym naczelnikiem“ w ważnej bardzo sprawie.
Kazał ich Beniowski wprowadzić, a jednocześnie wezwać Boskarowa, aby służył mu za tłumacza. Okazało się wszakże, że wyspiarze japońskiego języka nie rozumieją. Wtedy jeden z nich po pewnem wahaniu podał Beniowskiemu zwitek papieru, na którym ten w łacińskim języku odczytał następujące wyrazy:
„Niechaj Pan nasz Jezus Chrystus błogosławi czytelnika.
„Roku 1749 dnia 24 maja przybyłem na tę wyspę z trzema towarzyszami zgromadzenia Jezusowego. Uradowany uprzejmem przyjęciem