Strona:Wacław Sieroszewski - Ocean II.djvu/205

Ta strona została przepisana.

Tonkińczyka, który, roześmiawszy się wesoło, dodał:
— Chcemy się upewnić, iż zostaniesz z nami, chcemy zadzierzgnąć węzły najczulsze, któreby cię związały z nami mocniej, niż wszelkie przysięgi i obietnice... Jeżeli ci mało będzie jednej żony, możesz sobie wybrać kilka... Albowiem powiedziano jest w Piśmie, iż Abraham miał ich cztery, z których Sara była najgłówniejsza, a Jakób dwie!... Więc ty też możesz jednę poślubić według chrześcijańskiego obrządku, a inne będą jako twe służebnice... Ale chcemy, abyś choć jedną przyjął, jak to uczynili twoi marynarze, abyś dowiódł, że jesteś nasz, że nie gardzisz nami... Mając wśród nas żonę i dzieci, będziesz nas bronił, albowiem dobro twoje będzie z naszem związane, jak to słusznie dowiódł nam jeden z twoich oficerów...
Beniowski czuł się mocno zmieszany i zaskoczony: spojrzał na tłum, wypełniający chatę i drzwi otwarte, z którego setki podłużnych czarnych oczów patrzało nań badawczo, nieufnie i przebiegle. Dalej za tym tłumem widział stłoczone głowy swoich marynarzy.
— Rzecz jest zbyt poważna, abym zaraz mógł na nią odpowiedzieć... Prócz tego wiedz, że jestem już żonaty!... — zwrócił się do Tonkińczyka.
— To nic, my ci wyrobimy rozwód, a teraz możesz tak... rodzajem próby, według miejscowego obrządku... Ojciec Ignacy też tak robił...