— Na czemże ten obrządek polega?...
— Wybierzesz z siedmiu dziewcząt, jakie ci przedstawimy, jedną i spędzisz z nią noc...
— A potem?...
— Potem będziemy cię uważali za swego... Będziesz przyjęty do plemienia!...
— A w przeciwnym razie?...
Tonkińczyk nie przetłumaczył tego pytania i nie odpowiedział nań odrazu.
— Zgódź się, zgódź się, mówię ci!... — odrzekł wreszcie, mrugając chytrze na Beniowskiego. — Taka obraza może wywołać wielkie wśród krajowców wzburzenie... Większość tych ludzi rozsiana jest po wsiach, już pobrali sobie niewiasty... Mogą wyniknąć nieporozumienia... Jeżeli zaś i ty żonę pojmiesz, wszyscy zrozumieją, że jesteś po naszej stronie... Nawet możesz odpłynąć, a rzecz się już nie zmieni... Będę mówił, że wrócisz i że porachujesz się z wrogami naszej świętej religji. W ten sposób utrwalisz nasz wpływ... Zgódź się zaraz, odwłoka obrazi ich, rozumiesz — szeptał cicho, nachylając się ku Beniowskiemu.
— Muszę się przygotować!...
— Wybierz zaraz, a przygotujesz się potem... Skoro postanowienie zapadnie, będziemy się mogli zaraz układać o warunki założenia osady!... Umilkną spory wśród wyspiarzy, będziemy w stanie zrobić wszystko, co zechcesz... Trzeba się śpieszyć, bo mówiono mi, że na za-
Strona:Wacław Sieroszewski - Ocean II.djvu/206
Ta strona została przepisana.