walki z nimi. Wreszcie wystąpił Gałka, ale został powalony po kilku chwytach przez niższego od siebie, lecz niezmiernie barczystego ljukejczyka. Potem rozpoczęły się tańce młodych dziewcząt przy odgłosie instrumentów, podobnych do gitar.
Zabawy te trwały do obiadu, który zastawiono dla wszystkich razem na wielkim czworobocznym placu, obsadzonym drzewami. Kobiety jadły osobno, a dziewczęta spełniały stołową obsługę.
Ku końcowi bankietu podawano tęgi likwor upajający, wyrabiany z ryżu, a zmieszany z sokiem trzciny cukrowej.
Wreszcie Mikołaj zwrócił się do Beniowskiego z uroczystą mową nawpół po portugalsku, nawpół po ljukejsku, prosząc go, aby przez wybór żony z pośród dziewic miejscowych zechciał zadzierzgnąć nierozerwalne węzły krwi z miejscowymi wyznawcami tego samego „Boga Stwórcy, Syna Jego Odkupiciela świata i Ducha Świętego w Trójcy Świętej Jedynego...“
Krajowcy wciąż żegnali się w czasie jego mowy i wołali:
— Tho!... Hisos!...
Beniowski odpowiedział równie piękną portugalską przemową, którą Mikołaj tłumaczył słowo w słowo po ljukejsku.
Dziękował więc Beniowski za gościnność, prosił o dalsze dochowanie przyjaźni i utrwalenie jej przez zaprzysiężoną na wieczne czasy
Strona:Wacław Sieroszewski - Ocean II.djvu/219
Ta strona została przepisana.