Strona:Wacław Sieroszewski - Ocean II.djvu/238

Ta strona została przepisana.

potężnej skały, z poza której w promieniach zorzy wynurzały się z mgieł wyniosłe, do gór podobne, brzegi Formozy.
Skierowano się ku nim i przed wieczorem zawinięto szczęśliwie do zatoki, ale na ląd wyruszono dopiero nazajutrz rano, po przygotowaniu w czasie nocy broni i amunicji, oraz zładowaniu ich na szalupy.
Na zwiady udał się Kuzniecow z Winblathem na czele szesnastu ludzi w pełnem uzbrojeniu i doświadczonej odwagi. Zostawiwszy Winblatha z sześciu ludźmi dla straży łodzi, Kuzniecow z dziesięciu towarzyszami pośpieszył w kierunku dymu, który opodal dostrzegł. Znalazł tam dwu krajowców i jedną niewiastę, którym gestami dał do zrozumienia, że potrzebuje posiłku. Zniknął natychmiast jeden z wyspiarzy i w godzinę wrócił z trzema innymi, uzbrojonymi w dzidy i łuki. Ci wskazali Kuzniecowowi, żeby się za nimi udał, i zawiedli go do pobliskiej wioski.
Skoro Kuzniecow przez ostrożność odmówił wejścia do chałup, przynieśli mieszkańcy na podworze misę gotowanego ryżu, pieczone prosię i sporą ilość cytryn wraz z pomarańczami. Wydali się ci ludzie spokojnego ducha, a że liczba ich była mała, pożywał oddział Kuzniecowa bez lęku posiłek, gdy wtem ukazały się kupy zbrójne, biegnące z końca wioski; Kuzniecow poznał zasadzkę i kazał ludziom swym porzucić jedze-