zdobyte muszkiety. Szczęśeiem nie umieli ich używać, machali jeno niemi, jak maczugami, idąc na przedzie. Oni też w pierwszym rzędzie od salwy Beniowskiego polegli, inni rzucili się w popłochu do ucieczki, a gdy w pomoc przybył oddział Kuzniecowa, wzmocniony znowu do dwudziestu łudzi, krajowcy w dzikiem przerażeniu porzucili zdobywaną wioskę, która, natychmiast objęta płomieniem, została obrócona w perzynę.
Moc murzynów poległa, a rannych było pewnie stokroć więcej, lecz salwowali się ucieczką.
Kazał więc Beniowski dać znak do odwrotu, uważając wyprawę za skończoną. Po drodze spalono w ujściu rzeki siedem łodzi i dużą barkę, aby przeszkodzić wszelkiemu pościgowi.
Na statku Beniowski przeprowadził surową indagację i rokoszan, winnych śmierci i ran tylu towarzyszy, kazał zakuć w kajdany.
Następnie kazał podnieść kotwicę, aby płynąć ku szczęśliwszym brzegom. Wystraszona załoga wróciła do bezwzględnego posłuszeństwa i z wielkim wysiłkiem holowała statek na łodziach wiosłami dla braku wiatru. Nawet gdy niezmiernie silny prąd porwał ich i poniósł daleko od strądu, nie sarkali, lecz dalej czynili trudne manewra.
Tak zeszła noc w ciągiem niebezpieczeństwie rozbicia się o podwodne skały, ciągłych pomiarach głębokości i staraniach, aby nie dać się ani unieść zbyt daleko na pełne morze silnemu od-
Strona:Wacław Sieroszewski - Ocean II.djvu/242
Ta strona została przepisana.