się w świeżą, zawinąłem do waszej wyspy, gdzie, przez mieszkańców jej zdradziecko napadnięty, musiałem szukać za tę zbrodnię i mord dokonany na mych towarzyszach sprawiedliwej pomsty. Obecnie, dokonawszy jej, w dalszą wybieram się podróż...
— Powiedz mu, powiedz mu — żywo zwrócił się do Hiszpana Bamini — że to nie my, że to nie nasi ludzie... że to są również nasi nieprzyjaciele...
— Już mu mówiłem!...
— Aha!... W takim razie powiedz, że sam Huapo osobiście śpieszy poznać tak walecznego rycerza i prosi go, aby swój odjazd do tej chwili wstrzymał... Ja zaś z mem wojskiem przybyłem na zlecenie mego pana, aby osłaniać jego gości od dalszych napaści dzikusów!...
— Rad będę niezmiernie poznać tak cywilizowanego i potężnego monarchę i chętnie odjazd mój w tym celu odłożę. Co się zaś tyczy wojska, to żałuję, iż przez krótką chwilę z jego opieki korzystać mogę, gdyż w ciągu długiej mej podróży a także na przyszłość zmuszony jestem liczyć wyłącznie na męstwo i zręczność własnych żołnierzy!... Bardziej więc cieszy mię w tej okazji możność poznania tak mężnego i roztropnego jenerała, jakim jest wasza dostojność, podziwiania szyku i ładu dowodzonych przez pana rycerzy oraz przyjemność miłej z nim rozmowy... A w dowód mego szacunku i uznania proszę przyjąć mały żołnierski upominek!...
Strona:Wacław Sieroszewski - Ocean II.djvu/256
Ta strona została przepisana.