Słuchali go oficerowie z szacunkiem, ale, rzuciwszy wzrokiem na ich twarze, spostrzegł, iż więcej ich zajmuje to, co się w obozie formoskich sojuszników dzieje, niż przebieg wykładanych im przezeń myśli.
Odszedł więc rychło do siebie, aby przebrać się i przygotować do uroczystej wizyty u żółtego monarchy. Inni oficerowie też poszli za jego przykładem i na wzgórku pozostał jeno Stiepanow z Winblathem, gorąco deliberując nad jakowąś kwestją.
Wkrótce przybył od krajowców don Hieronimo z zaproszeniem królewskiem dla Beniowskiego, a masztelarze przyprowadzili kilka koni w rzędach bogatych dla niego i jego świty.
Odległość była mała, więc Beniowski rychło znalazł się pod wspaniałym namiotem królewskim z żółtego jedwabiu.
Pośrodku, na macie złotawej i pięknie wyszytych adamaszkowych poduszkach, siedział mężczyzna lat trzydziestu o śniadej przyjemnej twarzy, okolonej czarną brodą. Żywe, wesołe czarne oczy życzliwie spoczęły na tęgiej figurze Beniowskiego. Tuż obok króla siedział Chruszczow i Kuzniecow. Beniowskiemu wskazano miejsce naprzeciw.
Gdy zajął je po złożeniu ukłonu, Chruszczów ostrzegł go pocichu po rosyjsku, że zaproponują mu pewnie zaraz naczelną nad całym krajem komendę.
Zbliżenie Hiszpana tłumacza przerwało tę
Strona:Wacław Sieroszewski - Ocean II.djvu/261
Ta strona została przepisana.