Strona:Wacław Sieroszewski - Ocean II.djvu/286

Ta strona została przepisana.

To przekonało Beniowskiego, jak rozsądnym był jego rozkaz zaopatrzenia swych jeźdźców w koły okute dla wbijania ich w ziemię i przywiązywania do nich koni przed bitwą, którą postanowił był prowadzić pieszo, a jeno ścigać wroga konno. Zbadani przez Hiszpana jeńcy zeznali, że niebawem całe wojsko Hapuasingi ma zamiar bitwę rozpocząć i że stąd do stolicy nieprzyjacielskiej zaledwie sześć godzin marszu.
Szły więc od tej chwili wojska połączone w szyku bojowym, wysyłając gęste naokoło posłuchy.
Kraj był ludny i dobrze uprawny, ale nigdzie nie dawało się dostrzec mieszkańców. Wszyscy uciekli, pozostawiając na Bożej opiece liczne stada bydła, koni, kóz oraz cały sprzęt domowy.
Wszedłszy w bliskie czucie z nieprzyjacielem przez podjazdy i wywiady, Beniowski przekonał się o istotnej bliskości głównych jego sił, wybrał więc odpowiednie miejsce i obóz półwarowny założył. Około południa dano mu znać, że oddział, ze stu koni złożony, podsunął się pod polne straże.
Pozwolił mu Beniowski przejść swobodnie, chcąc przyjrzeć się zbliska ich szykom i uzbrojeniu oraz ludzi swych z widokiem nieprzyjaciela oswoić.
Byli to tacy sami półnadzy wojownicy w piórach i barwnych jedwabnych opończach, zbrojni