Strona:Wacław Sieroszewski - Ocean II.djvu/297

Ta strona została przepisana.

nie protektoratu państwa nie jest łatwą rzeczą i dokonane przez delegację mogłoby nie tak pomyślnie wypaść, jak to sobie wyobrażacie, gdyż rozbudzona chciwość komersantów zapragnęłaby na pewno zupełnie zawładnąć zdobytemi już przez nas owocami. Wiadomo, iż przez posły wilk nie syty!... Wywiedziawszy się przez naszych delegatów wszystkiego, co im trzeba, wysłaliby jedynie okręty dla zawojowania nas i całej wyspy... Tyle mielibyśmy nagrody, iż pomordowanoby tych, coby się opierać chcieli lub nie wydawali nowym panom swego dobytku... Co innego, gdy, przedstawiwszy nasz plan, wykażemy znajomość krajów i spraw do tego potrzebną, nie dając więcej wiadomości owym mocarstwom nad to, co niezbędne jest dla pozyskania ich wiary i omówienia warunków... Nareszcie sam widok was, którzy tyle pokonaliście niebezpieczeństw, inaczej usposobi do naszego przedsięwzięcia mocarstwowych statystów i ministrów, niż blady wykład delegacji. Zaiste naiwnym trzeba być człowiekiem, aby tak ważne sprawy załatwiać zdaleka... Żadną więc miarą nie mogę dać wam swego przyzwolenia. Róbcie, co chcecie, ale bez mej zgody i mego udziału, gdyż czy z wami, czy z najemnymi Chińczykami, czy z innymi marynarzami na tym lub innym okręcie ja do Europy dotrzeć postanowiłem, aby obaczyć się wreszcie z dawno porzuconą rodziną i uporządkować moje sprawy majątkowe... Powtarzałem wam to już tysiąckroć razy i, zamiast