Strona:Wacław Sieroszewski - Ocean II.djvu/309

Ta strona została przepisana.




LII.

W poniedziałek, 12 września, przy lekkim wietrze wschodnim „Ś-ty Piotr i Paweł“ opuścił port formoski.
Pogoda sprzyjała i żegluga w początkach była przyjemna. Beniowski postanowił płynąć wprost do Makao, największej naówczas na tych wodach faktorji europejskiej. Lecz w parę dni potem pogoda zepsuła się, spadły rzęsiste deszcze i gęsta mgła otuliła morze.
Osłabł zapał w załodze oraz zepsuł się humor. Wszyscy dość mieli włóczęgi i wyglądali z utęsknieniem brzegów portugalskich, które uważali za ostatnią swą przystań.
To też radość była powszechna, gdy 15 września o świcie znalazł się niespodzianie „Ś-ty Piotr i Paweł“ wśród mnóstwa statków rybackich. A były statki te tak podobne do japońskich, że myśleli żeglarze, czy nie zmylili jakim trafem drogi i nie wrócili zpowrotem do brzegów Niponu. Skoczył więc Sybajew obudzić Beniowskiego. Ten wyszedł pośpiesznie i roześmiał się.