Strona:Wacław Sieroszewski - Ocean II.djvu/59

Ta strona została przepisana.




XXXI.

Cały ranek dnia następnego upłynął na przygotowaniach do wyprawy na wyspę. Nęciła ona, kusiła zmęczoną i wygłodzoną załogę cichym spokojem swych brzegów, zielonością lasów, obfitością wód słodkich, których strumienie widzieli zoddala. Lecz usłuchali przekonywających dowodów Beniowskiego, który nakazał poprzednio zbrojny i dobrze zaopatrzony wywiad. Wyreparowano więc i osmolono szalupę, wyczyszczono broń, porobiono świeże ładunki i naówczas dopiero pozwolił Beniowski Panowowi z Kuźniecowem i dwunastoma towarzyszami popłynąć na przejrzenie brzegów i wyszukanie wygodnej przystani.
Kazał im wziąć także z sobą kilka pustych baryłek na wodę, gdyby ją znaleźli niedaleko od miejsca swego wylądowania.
Reszta dnia upłynęła na oczekiwaniu pełnem niepokoju. Ludzie nie schodzili wcale do kajut; stali skupieni na pokładzie u burt, a młodsi, wieszając się na masztach i rejach, oczu nie spu-