Strona:Wacław Sieroszewski - Ocean II.djvu/63

Ta strona została przepisana.

utrzymać jaki taki wśród krnąbrników porządek, narzucił im na przywódcę starego Baturina.
Innych oficerów zatrzymał na okręcie, gdyż oni bądź co bądź przedstawiali najkarniejszą i najpewniejszą część osady.
O szóstej z rana przy słabym wietrze „Piotr i Paweł“, okrążywszy mielizny i rafy, wszedł z wielkim trudem do małej zatoczki o płaskich brzegach i stanął na kotwicy w zaciszu o dwieście kroków od lądu.
Część załogi, która była odpłynęła w nocy, już nań tam czekała i powitała rzucaniem wgórę czapek oraz głośnemi okrzykami radości. Baturin zdał raport, a następnie uszczęśliwieni tułacze jęli opowiadać jeden przez drugiego rozmaite cuda widziane na wyspie, obiecując sobie rychłe poznanie ich zbliska.
Beniowski wstrzymał wszakże owe podróżnicze zapały i zapędził przedewszystkiem zebranych do sypania reduty pod wodzą Winblatha, a na wały kazał natychmiast zatoczyć trzy dziesięciofuntowe działa. Pod ich ochroną zarządził dopiero dalsze lądowanie, przewożenie z okrętu rzeczy, towarów oraz futer dla ich wysuszenia, budowanie szałasów oraz namiotów, do których natychmiast przeniesiono ze statku kobiety i chorych.
Na opustoszałym okręcie pozostawiono jeno straż z dwu oficerów z czterema majtkami. Ku wieczorowi wróciła reszta tych, co dnia zeszłego na wyspę popłynęli. Jedni z nich przy-