Strona:Wacław Sieroszewski - Ocean II.djvu/68

Ta strona została przepisana.




XXXII.

Nazajutrz Beniowski, z wnijściem słońca, zwoławszy całe zgromadzenie, podzielił między wszystkich służbę i obowiązki, których dopełniać mieli. Jednym rozkazał pilnować okrętu, drugim łowić ryby, owym pójść na polowanie, innym naprawiać liny i żagle. Cieślom kazał budować na uboczu przestronny szałas, kryty liśćmi palmowemi.
— Dlaczego jeden?... My wszyscy chcielibyśmy nareszcie w domach zamieszkać... — ozwały się z tłumu głosy.
— Klimat tu ciepły i budowanie domów dla zdrowych na przeciąg krótkiego naszego tu pobytu byłoby daremną stratą czasu!... — odrzekł Beniowski.
— Krótkiego pobytu?... Ho, ho!... Ledwieśmy ziemi nogą tknęli, już mówi o odjeździe!... Taki chwat!
— Niech mówi, zobaczymy!...
— Po takiej mordędze należy się nam długi wypoczynek!... Musimy dobrze sił nabrać!...