Strona:Wacław Sieroszewski - Ol-Soni Kisań.djvu/107

Ta strona została przepisana.

porzucone książki, których dawno jużeś nie oglądał!...
Młodzieniec milczał wzruszony.
— Powiadają, że niedługo stare nauki nie będą potrzebne!...
— To mówią wrogowie państwa naszego! Ale Niebo nigdy tego nie dopuści... Wciąż błąkam się wśród prostego ludu, który raczej wypędzi znowu cudzoziemców, niż porzuci stare obyczaje...
— Słuchaj, stary, przeczytam ci list... Nie zdaje mi się tak złym, ażeby mógł nam zaszkodzić...
Po dawnemu usiedli obok siebie i pogrążyli się w roztrząsaniu rozmaitych stylistycznych trudności. Chakki zażądał różnych zmian i dodatków w liście, twierdząc, że krótkość zawsze źle usposabia, gdyż jest grubijańską, że do ludzi należy zwracać się w wyrażeniach, obudzających wstyd i niecących pragnienie cnoty. Po długich mozołach ułożyli nową zupełnie epistołę, która brzmiała:

»Wielce dobrotliwy i wspaniałomyślny bracie mego nieodżałowanego ojca! Pisałem ci już jak dzięki Twym przezornym i pełnym głębokiej mądrości wskazówkom, przybyliśmy szczęśliwie do Seulu i jak radośnie przyjął nas, niegodnych, potężny Kim-ok-kium, przeczytawszy Twój cudowny list. Ale w nieustannych troskach o sprawach Państwa on zupełnie zapom-