Strona:Wacław Sieroszewski - Ol-Soni Kisań.djvu/108

Ta strona została przepisana.

niał o długu Twym, a przyboczny sekretarz ministra, Kim-bo-re-mi, śladów długu nie znalazł w księgach rachunkowych rodziny Kimów. Cieszę się, że wyjaśnienie tej sprawy stanie się pewnie z czasem powodem miłego spotkania dwóch zacnych filarów naszego rodu a teraz proszę Cię o przysłanie mi nowego przekazu na 5000 dollarów pocztą japońską lub lepiej jeszcze gotówką w srebrnych jenach japońskich. W przeciwnym razie będę musiał powrócić do Ciebie bez zdania egzaminu, aby uprawiać ziemię rodzicielską, jak to przystało potomkowi szlachetnego rodu, który nie dostał się na służbę rządową z braku stopnia naukowego.
Pełen niezgłębionej wdzięczności i pokory, lichy pachołek i synowiec Twój, Kim-ki«.

List, zalepiony w długą kopertę, został własnoręcznie odniesiony na pocztę przez Kim-ki’ego, który pod pretekstem zmiany srebra na drobne, wziął ze wspólnego skarbca aż pięć dollarów. Chakki patrzał na pieniądze i na młodzieńca żałośnie, ale nie protestował.
Jednakże Kim-ki zwyciężył siebie tym razem. Wprawdzie wracając zboczył daleko z drogi, aby przejść obok domu Ol-soni i nawet czas jakiś stał z bijącem sercem za węgłem ulicy, nasłuchując, czy kto tam nie wchodzi, ale koniec końców powlókł się do domu. Być może, iż przeważyła