Strona:Wacław Sieroszewski - Ol-Soni Kisań.djvu/151

Ta strona została przepisana.

Większość naszego ludu są to chłopi i niewolnicy, pracujący na roli... Czy rozmyślaliście kiedy, jak upływa życie tym istotom, których ręce są źródłem naszego istnienia? potęgi całego państwa? Kiedyż mają oni czas na nauki i doskonalenie się, o których tu tak dużo mówiono? Od wczesnego ranka, od świtu już widzimy wieśniaka w polu, jak tam orze, sieje, piele, sadzi źdbła młodego ryżu, stojąc po pas w błocie... Rok cały, na równi ze swym wołem, on spędza w ciągłej pracy, której owoce w małej ledwie części do niego należą... Połowę zabiera właściciel gruntów a połowę pozostałej połowy poborca podatków. Gorsze jeszcze jest położenie niewolników, którym z ich zbiorów pozostaje tyle tylko, ile uzna za stosowne ich pan... Pan ma prawo bić go, jak bydle, nawet wolno sprzedać jego samego, oraz jego żonę i dzieci oddzielnie odeń. Napozór najlepiej mają się ci wolni, co posiadają własne grunta, ale takich prawie niema... Grunta włościan są strasznie obdłużone i należą właściwie do ich wierzycieli. Chłopi, pracujący dla nich, zamiast dzierżawy, płacą procenta wierzycielom, co jeszcze gorzej. Zresztą nad całem włościaństwem czuwają wciąż drapieżne kruki, które nie dopuszczają, aby dobrobyt ich wzrósł nad poziom nędzy... Ich oburza, jeśli chłop pozwala sobie na zbytek codziennego spożycia ryżu... i krzyczą w niebogłosy o upadku obyczajów, o próżniactwie, skoro spo-