Strona:Wacław Sieroszewski - Ol-Soni Kisań.djvu/153

Ta strona została przepisana.

nieszczęścia, które zbliża się do nas, jak zbliża się ku brzegom fala przypływu morskiego... Szarpiąc się w ciągłej nieprawości i ciągłym niedostatku serca ludzkie obojętnieją i na cnotę i na mądrość i ustaje nawet miłość do Ojczyzny, do Tronu... Cudzoziemcy widzą naszą niedolę i rozterkę... Chiny i Japonia z dawien dawna czyhają na naszą niezależność... Teraz Amerykanie, Anglicy, Francuzi i Niemcy szlą ku nam okręty, pełne żołnierzy i towarów... Oni pragną wszystkich nas, zarówno jań-baniów, jak chłopów, wolnych i niewolników zamienić w swych poddanych, aby do nędzy naszej przyrodzonej dodać nędzę narzuconą... Bo przecie zabiorą nas dla swojej korzyści!... Ale nie myślcie, iż poradzę wam zamknąć po dawnemu naszą granicę lub wystrzegać się wszelkich stosunków z zamorskimi gośćmi. Bynajmniej!... Gdyż nie pomoże to nam nic a nic... Przeciwnie, od tych ludzi wiele się można nauczyć, gdyż w krajach ich znikło już wiele tych wad, które błąkają się wśród nas... Ucieka i chowa się w głębi pieczary słaby, silny spotyka przechodnia życzliwie a nieprzyjaciela śmiało...
...I zgubić i uratować możemy jedynie sami siebie. A jak to zrobić, zaraz wam powiem... Zamiast pisać surowe prawa i przestrzegać je niezłomnie, stokroć lepiej uczynić zmiany, które każdemu pozwoliłyby być dobrym, sprawiedliwym, wspaniałomyślnym... Dały mu możność za-