Strona:Wacław Sieroszewski - Ol-Soni Kisań.djvu/192

Ta strona została przepisana.

— Nie puszczę ich!... Nie dam jej!... — powtarzał. — A tymczasem może i Kim-non-czi’ego znajdę!...
Na zakręcie ulicy wpadł niespodzianie na gromadkę ludzi i krzyknął z radosnego zdziwienia.
— Kim-non-czi!... Odebrałeś list?!
— Nie.
— Ol-soni porwana!...
— Wiem.
— Jest w willi twego ojca...
— Idę tam właśnie! — odparł twardo syn dostojnika.