Strona:Wacław Sieroszewski - Ol-Soni Kisań.djvu/198

Ta strona została przepisana.

ich plugawe dotknięcia smok ziemi, wzdrygnie się i ucieknie; od tego drżenia ucieknie woda ze studzien i źródeł a woda rzek wyleje się na brzegi, jak to miało miejsce przed rokiem... Albo susza nawiedzi nas i znowu ludzie będą obgryzali własne ręce, aby zaspokoić głodne wnętrzności!... Poco nam to?... Poco nam nowości?... Poco nam czarnoksięskie nauki Chrześcijanizmu?... Czyż przodkowie nasi nie byli szczęśliwi czcząc Niebo, miłując Monarchę i pełniąc stare przykazania?!... Rodacy, grożą nam nowe nieszczęścia i nowo napaści i uchronić od nich może jedynie miłość do Tronu, przywiązanie do starych obyczajów, do świętej naszej ojczyzny!... Pójdźmy wszyscy gromadą do Najjaśniejszego Pana i prośmy go, aby odpędził od siebie złych doradców, aby ukarał wichrzycieli, dążących do zmian, wnoszących niepokój do handlu i pracy, źródeł naszego dobrobytu... Precz drogi, poczty, telegrafy, precz zdrożne cudzoziemskie towary i obrzydliwe praktyki religijne, uczące pożerać ciało i krew ludzką!... Precz cudzoziemcy, japończycy, chrześcijanie!... Niech pozostanie wszystko, jak było za ojców!...
— Precz!... Precz!... — ryczał tłum.
— Precz Miń’owie!... — odezwały się pojedyncze głosy.
— Precz!... Prrrecz!... Idźmy pod pałac!...
Tłum zakołysał się, na czele jego wystąpiło