który rządził wówczas w Pöp-son-pho, mieście na zachodniem wybrzeżu... Fale morskie przybiły statek z białymi... Wśród nich była kobieta. Podług dawnych praw Dzo-siön wszyscy cudzoziemcy zostali zamordowani a kobietę oddano żołnierzom. Ale brzydzili się nią i lękali jej nawet oprawcy i policyanci. Gdy zdarto z niej odzież, włosy, związane w węzeł na głowie, rozsypały się i pokryły ją całą rudą sierścią. Zamieniła się nagle w lisa i jedynie białe piersi błyszczały jej z pod futra, zgodnie z tem, co powiada Kwang-si-tun... Zapamiętałem to sobie doskonale... Wybieg jednak nie udał się... Starodawni ludzie byli mądrzy. Pochwycili ją za żółte włosy, zadarli głowę i dzidą przebili długą szyję gęsią... Dzień cały leżała na rynku i mieszkańcy przychodzili z daleka oglądać jej ostrą twarz i dziwaczne ciało...