Strona:Wacław Sieroszewski - Ol-Soni Kisań.djvu/233

Ta strona została przepisana.

— Gdzież to wczoraj stanąłem? Aha... Otóż, kiedy Mirza-bej cofnął wojsko na południe, Jurek znowu pić zaczął. Daremnie błagała Hanna, obiecywał, na klęczkach przed nią pełzał, rąbek szaty całował, ale cóż, kiedy niedługo potem śmirował z Hryciem, swoim złym duchem... Hetmański kołpak z czaplem piórem na głowę wdziewał, brał się pod boki, klął, wymyślał, rozbijał... Słał pułki na gwałty i grabieże...
Hanna chroniła się w swych komnatach i razem z babką modliła, aby Bóg ulitował się nad krajem kochanym... Aż pewnej nocy obudził ją lekki szelest. Przez otwarte okno płynęły z sadu zapachy czeremchy i bzów, księżyc srebrzył kwiaty i drzewa... Poczuła, że ktoś jest w pokoju, a rychło zobaczyła u wezgłowia cień i czyjeś drżące ręce dotknęły jej piersi...
Zerwała się... Pijany Jurek stał nad jej panieńskiem łóżeczkiem... »Kocham cię, kocham, gołąbko! Bądź moją! Uczynię cię królową świata, na carogrodzkim posadzę tronie! Jutro każę, a tysiąc czajek Dnieprem popłynie przez porohy dla ciebie, jedyna!...
Chylił się i ściskał ją coraz goręcej, ale wyślizgnęła mu się z objęć i w jednym giezełku wyskoczyła do sadu przez okno... Pijany Jurek mruczał dalej zaklęcia i ściskał namiętnie poduszkę...
— Ha!... ha!... ha!... — rozśmieli się chłopcy.
Romek zerknął na okno, wydało mu się, że