Strona:Wacław Sieroszewski - Ol-Soni Kisań.djvu/235

Ta strona została przepisana.

Łuna mieszała się z zorzą wschodzącego dnia. Wreszcie potknął się rumak i upadli wśród stepu... Ogień z sykiem zwycięskim mknął ku nim, krwawe języki pełzały nizko po ziemi, jak węże, zwijały się i wspinały na siebie, rzucając ku górze kłęby czarnych dymów... Spytko chciał pocałować Hannę przed śmiercią i ona gotowa była dać mu braterski pocałunek, ale wtem zjawił się... lirnik. Wziął ich i odprowadził do poblizkiego jaru, gdzie nad rzeczką, wśród wisien, stała chatka... Tam się ukryli, a pożar przeleciał górą. Wtedy lirnik powiedział im: pobierzcie się i zostańcie chłopami! Ale Hanna nie zgodziła się, gdyż powiedziała, że jeszcze pamięta pijaczynę Jurka... Wtedy lirnik powiedział rycerzowi: ha, jeśli tak, to nic ci nie pozostaje, jak pójść i walczyć za ojczyznę... I rycerz przypiął do siodła skrzydło orła, skórę tygrysią na plecy zarzucił i zniknął w zmroku nocy... A co się później działo, jakie zamki zdobywał, jakich królów ratował, jakie w nim się kochały księżniczki i dziewice, jakie zdobył skarby i sławę... tego nawet powtórzyć wam nie będę umiał.
On wszystko rzucił, wszystkiego zaniechał i wrócił do chaty w jarze nad rzeczką... Cóż, kiedy nie znalazł już ani Hanki ani lirnika, tylko spalone zgliszcza... Więc się zbolały położył u wody i zasnął, a we śnie zjawił mu się lirnik siwobrody i, grając na złotym teorbanie, śpiewał:
»Przyjdzie noc długa, noc głucha, i zapadną