w sen i błoto niewoli... I oduczą się mówić, a nauczą szeptać... I oduczą się myśleć, a przyzwyczają okłamywać siebie... Rany od kajdan weżrą im się w serca i bać się będą jego żywszych drgnięć... Ochłapy życia uważać będą za jego rozkosze, a poniżenie własne za prawo niezłomne... Nędzni niewolnicy ukochają niewolę innych i będą przeklinali pragnienie swobody... Aż wstanie od ziemi, gdzie dojrzewał w krwawych znojach, w mgłach własnych łez, w rozpaczach nędzy, w pożądaniach wiedzy i jasności, olbrzym i rękami czarnemi od młota i pługa, dźwignie ich ku górze, ku słońcu... Wtedy oni, drżąc z trwogi, męczeni staremi ranami, samolubni od niewiary, źli od słabości, oślepli od bezruchu, będą pluli w jasne oczy olbrzymowi, będą jak plugawe małpo-ludy gryźli pierś jego, będą wyrywać się z jego objęć macierzystych i w tył mu myśli obracać... Ale on silny, on wspaniałomyślny, on dobry... wyniesie ich mimo to na przestworza, jako niesie ogromna fala oceanu małą łupinkę... Uczyni ich ludźmi i braćmi, i dzieci błogosławić będą, kąsane niegdyś przez ojców, dłonie olbrzyma!...
W świetle wiedzy rozproszą się nieporozumienia, w trosce każdego o wszystkich i wszystkich o każdego, zniknie wyzysk, a złość i nienawiść utoną w miłości...«
Zasłuchani, nie zauważyli, że cicho skrzypnęły
Strona:Wacław Sieroszewski - Ol-Soni Kisań.djvu/236
Ta strona została przepisana.