gniewnych wyrazów z krtani, polały jej się z oczu rzęsiste łzy. Kim-ok-kium zdawał się ich niedostrzegać.
Żona podała mu wody gorącej w małej miseczce, z której on wyjął sam namokłą flanelę, i, wyżąwszy ją, umył sobie nią twarz i ręce. Poczem Czun-hań zręcznie rozplotła mu włosy, uczesała i znów zwinęła je w piękny węzeł na czubku głowy. Następnie ubrała go w króciuchną, nie sięgającą do pasa, perkalową kurteczkę i szerokie hajdawery, na to narzuciła dłuższą jedwabną kurtkę, oliwkowego koloru i takież spodnie. Na nogi wdziała mu białe skarpetki i chińskie trzewiki na grubej podeszwie. Na głowę włożyła misternie plecioną ażurową myckę, »man-get« a na nią skrzydlaty, przejrzysty kołpak dostojnika. Wreszcie podała mu małe lusterko, srebrne szczypeczki do wyrywania włosów i kościany nożyk do gładzenia brwi. Skłoniła się w milczeniu, zabrała miednicę i wyszła.
Kim-ok-kium przejrzał się, pogładził rzadki zarost i udał się do następnego pokoju. Jednocześnie ukazała się tam druga z kolei jego żona, Pi-nan-san, niewysoka, dorodna, pulchna kobieta, z twarzą okrągłą, jakby z białego ulepioną ciasta. Niosła niziutki stolik, zastawiony śniadaniem.
— Pewnie, Panie, tu dziś będziesz spożywał swój ryż, gdyż na ganku wieje!...
— Dobrze! Postaw i rozsuń ścianę.
Strona:Wacław Sieroszewski - Ol-Soni Kisań.djvu/38
Ta strona została przepisana.