Umieściwszy starannie pośrodku pokoju stoliczek, postawiwszy obok miedziany imbryczek z grzaną. »Sake« (rodzaj rumu), Pi-nan-san silnym rozmachem rąk rozsunęła papierowe ramy. Orzeźwiające powietrze wpłynęło falą gwałtowną. Kim-ok-kium siadł na ziemi przed stoliczkiem i zaczął spożywać gorzkie, słone oraz pieprzne kwaszone rzodkwie, przekąski i solone raczki, obficie podane na małych spodeczkach. Oczy jego tymczasem przeglądały uważnie liczne dziedzińce jego obszernego domostwa, których większość doskonale widać stąd było. Wszędzie prawie snuli się ludzie, przeważnie kobiety i dzieci, dolatywał stuk naczyń i uderzenia bijaków do gładzenia bielizny, powiewały sztuki rozwieszonej na żerdziach i sznurach odzieży. Domostwo tworzyło całe, ściśle w sobie zamknięte państewko, poza którem widniały szeregi, morze całe, podobnych budowli, dachów i murów, spowitych dymom porannych ognisk, przeplecionych zielonym tumanem ogrodów. A ponad wszystkiem w dali wznosiły się szczerbate, różowo-złote szczyty białych gór, strzegących wokoło stolicy, ponad któremi sklepiło się już tylko błękitne niebo.
— Cóż, czy Ko-ku wysuszył już swoje nowe spodnie? — spytał Kim-ok-kium, spoglądając z uśmiechem na Pi-nan-san, która, klęcząc obok, napełniała jego talerz ryżem, w miarę jak go spożywał.
Strona:Wacław Sieroszewski - Ol-Soni Kisań.djvu/39
Ta strona została przepisana.