monarchy zbyt długo spoczywają na jednej kobiecie...
Brwi Kim-ok-kiuma niepostrzeżenie drgnęły.
— Sam mówiłeś mi, czcigodny Ni-men-sanie niedawno, iż łożnica naszego Pana pilnie jest strzeżona, że wszystkie piękniejsze, nieodpowiednie służebnice zostały wytracone albo rozpędzone, że pojawienie się kogoś nowego w pałacu jest wprost niemożliwe...
— Niemożliwe wprost, ale... pogłoska przenika najgrubsze mury... Najjaśniejszy Pan nudzi się!... Częstokroć noc całą, daremnie szukając ulatującego snu, każe tańczyć tancerkom i wróżyć wróżbiarzom... Lecz wszystko już widział tylekroć razy, iż zbawczy sen i spokój nie przychodzą...
— Mów jaśniej, poważny Ni-men-sanie. Wiem, iż Miniowie czyhają na moją zgubę, ty zaś pamiętaj, że przedsiębiorca Cza-po-gi grubą obiecał sumę, jeżeli dostanie budowę.
— Cza-po-gi jest doskonałym budowniczym... Chodzi wyłącznie o dobro króla naszego i Pana...
— Cóż więc radzisz?
— Należy wprowadzić do Ogrodów Rozkoszy nie kobietę, ale jej cień... Tego zabić niepodobna...
— Nie znam kobiety zdolnej wysłać cień...
— Rozumiem, zajęty sprawami państwa, nie masz czasu, opiekunie cnoty na małostki, ale ja znam taką, gdyż to jest moje rzemiosło!... —
Strona:Wacław Sieroszewski - Ol-Soni Kisań.djvu/44
Ta strona została przepisana.