Strona:Wacław Sieroszewski - Ol-Soni Kisań.djvu/73

Ta strona została przepisana.




VI. NIEWOLNIK.

— Nic nie znalazłem!... Nigdzie ani śladu!... — szepnął tajemniczo Kim-bo-remi pewnego poranku, odciągając na stronę Kim-ki’ego.
Młodzieniec pobladł.
— A więc żadnej, żadnej nadziei?... Co mam czynić?!
— Nie wiem. Napisz do stryja!...
— Do stryja? Chyba sam pójdę do niego!? Zresztą to nie pomoże! On wyprze się, on wsadzi mię do więzienia... on oskarży mię o fałszerstwo, ale ziemi nie odda... On mówił mi przecie, że to jego ziemia. Kim-ho-du-ri powiedział, że takie sprawy zawsze się tak kończą, że on ich zna bez liku i nie radził zjawiać się w miejscowościach, do których sięga ramię mego stryja.. A ziemia moja właśnie w tej znajduje się miejscowości... Nic mi nie pozostało, nic!... Nie będę już człowiekiem!...