Strona:Wacław Sieroszewski - Polowanie na reny.djvu/11

Ta strona została uwierzytelniona.

nie, drżały niespokojnym, wężowym ruchem.
Myśliwcy skierowali się ku górom, na których zwolna wyświetlały się lasy, gaje, oddzielne drzewa, urwiska i złomy.
— Wiem tu jeden wąwóz, gdzie jarząbki zawsze się trzymają. Pędzimy je spoczątku w górę, a później w dół. Całe wystrzelamy stadko, jeżeli pójdzie dobrze... A tylko: cur! nie chybiać — pouczał Krasuskiego Jan.
Gęste, sękate krzewy górskiej łozy wypełniały dno wąwozu a spadziste boki porastał wysoki modrzewiowy las. U gardzieli wąwozu rozeszli się. Jan poszedł lewym bokiem roztoki, Krasuski pozostał na prawym i zaczął poważnie przeglądać zarośla. Słońce złociło konary rosnących na szczycie