Strona:Wacław Sieroszewski - Polowanie na reny.djvu/36

Ta strona została uwierzytelniona.

„Pełny“ — mówi sternik maszyniście przez tubę.
Statek zaczyna drgać, jak w ataku febrycznym. Bałwany ciskają się nań, zalewają pianą i mocno kołyszą. Pędzimy im na przełaj ku spostrzeżonym już dwukrotnie wytryskom.
Z roztańczonych fal znowu bucha wytrysk, już zupełnie blisko. Wtem ogromny bałwan zalewa przód statku, pokrywa strzelca, armatę i zmywa z tarczy zwiniętą w kręgi linę harpunu. Wezwani sygnałem majtkowie biegną po zachlapanym, stającym co chwila dęba pokładzie, aby ją nanowo ułożyć. Strzelec niedbale strzepuje wodę z czapki i kurtki.
— Bardzo rozkołysało bałwany! — mówi sternik. — Źle będzie strzelać!
Nie zmieniamy jednak kierunku i,