Strona:Wacław Sieroszewski - Polowanie na reny.djvu/38

Ta strona została uwierzytelniona.

w chmurach, kołuje i nurza się wśród skotłowanych odmętów, wypatrując zdobyczy. Chwile wloką się długo, jak godziny. Na mostku cisza.
— Pilnuj! Na prawo! — rozlega się z bocianiego gniazda.
— Pilnuj! Z tyłu! Blisko! — powtarza ten sam głos.
Sternik aż się od podłogi nachylił, obracając koło rudla, wśród pian, wycia wiatru i chlustania bałwanów. Statek, jak fryga, obrócił się prawie na miejscu.
— Pełny! — grzmi przez tubę do maszyn.
Wszystko drga w szalonym pędzie...
„Fale z drogi, wichry z drogi...“
Z niepokojem śledzimy trzy ogromne ssaki, kojelno wynurzające się z wody i ciskające wysoko ku niebu białe