Strona:Wacław Sieroszewski - Polowanie na reny.djvu/47

Ta strona została uwierzytelniona.

drucik przymocowany przeciera mieszaninę zapalną, bomba pęka i czyni wewnątrz ranionego zwierzęcia straszne spustoszenia.
Chociaż fale wciąż zalewały pracujących, działo szybko zostało nabite i znów żądło jego zaczęło pilnie szukać ofiary wśród odmętów. Lecz wystraszone olbrzymy znikły. I długo kołysaliśmy się i szybowali między krętymi bałwanami, nim dostrzegliśmy na widnokręgu nęcące wytryski.
W pościgu za nimi ubiegła i druga połowa dnia. Słońce nisko opadło, do zachodu została najwyżej godzina. Zniechęceni ludzie już pracowali niemrawo. Strzelec z rękoma w kieszeniach, choć armaty nie opuszczał, patrzał gdzieś w bok niedbale.
Jedynie sternik zawzięcie kręcił ko-