Strona:Wacław Sieroszewski - Polowanie na reny.djvu/6

Ta strona została uwierzytelniona.

Przez kilka dni Krasuski chodził jak struty. Przelot jesienny ptactwa skończył się, a wraz z nim urwały się roboty w warsztacie. Bezczynność zwiększyła tęsknotę. Nie mógł czytać książek, gdyż lada napomknienia o ojczyźnie, o życiu innym, budziły w nim ból, palący do szaleństwa. Na szczęście przyszedł Jan, zajrzał przede wszystkim do jurty Aleksandrowa i zaraz wpadł z góry na skwaszonych i markotnych przyjaciół:
— Co się stało! Nosy pospuszczaliście!... Siedzicie na smutku, jak kura