Strona:Wacław Sieroszewski - Ptaki przelotne.djvu/15

Ta strona została uwierzytelniona.

przełęcze i białe jeszcze od śniegów szczyty, przeglądające się w lustrzanej wstędze wody. Pogoda sprzyjała, słońce łagodnie złociło błękity. Zdawało się nam, że nikt nas nie postrzegł i że ucieczka powiedzie się nam wybornie. Wtem urwista, wysoka skała zastąpiła nam drogę. Spieniona rzeka z groźnym pomrukiem biła w jej kamienny bok. Potężny prąd nas porwał i niósł wprost na skałę, groziło nam rozbicie.
— Uderz, uderz mocniej, tylko lewymi wiosłami!... — rozkazał sternik, daremnie usiłując łódź sterem nawrócić!
Wytężyliśmy wszystkie siły, długie wiosła wygięły się, jak patyczki, ...ale łódź oparła się prądowi i przemknęła tuż pod strasznym „bykiem” — tak nazywają tutaj wystające wprost z wody skalne urwiska. Od tej pory nie baliśmy się już

17