Strona:Wacław Sieroszewski - Risztau, Pustelnia w górach - Czukcze.djvu/114

Ta strona została uwierzytelniona.

— Puść! Co robisz?! — syknął chłopak, pośpiesznie wyszarpując świeży nabój z ładownicy.
A tymczasem tam, gdzie niedawno paliło się ognisko, kotłowało się okropnie: iskry i węgle leciały na wszystkie strony, aż znowu buchnęły strzały, raz i drugi.
— Ogień... rozpalić ogień! — krzyczał Jurek, lękając się odstąpić na krok od Heleny, gdyż zdawało mu się, że ciemna, sycząca kula toczy się wprost ku nim.
W tejże chwili jedna z głowni, podniesiona z ziemi, opisała ognistą wstęgę i zapłonęła żółtym, smolistym płomieniem w ręku Swaneta. Jurek w mgnieniu oka wycelował i strzelił. Zwierz padł tak blizko, że czarna posoka, która mu z paszczy bryznęła, oblała bucik Heleny.
Dyszał jeszcze i charczał, ale się już nie ruszał.