Ta strona została uwierzytelniona.
z pod śniegu, spostrzegli, że byli już na samym brzegu lodowca: przez rzadkie mgły widać było ciemną w głębi dolinę. Zaczęli spuszczać się, nie czekając wschodu słońca. A gdy wzeszło i lekki wietrzyk ostatecznie rozpędził chmury, zobaczyli przed sobą szmaragdowe skrawki zatopionych łąk i nieprzejrzane szeregi prostopadłych, szarych skał, przeglądających się w długim jak rzeka i jak niebo błękitnym jeziorze.
— Za późno!
Helena, łkając, upadła na kamienie.