kołem na środku pokoju i zaczęli gwarzyć. Jeden z synów starego, ten, co u Stefana odzież suszył, opowiadał widocznie o zdarzeniu; nie pierwszy raz pewnie to robił, ale wszyscy słuchali go uważnie, przychylnie pochrząkując i ciekawie spoglądając na łóżko; młodsza kobieta skoczyła nawet i zajrzała pod kołdrę. Wszyscy wybuchnęli śmiechem; w tej chwili malec powiedział coś bardzo głośno i palcem pokazał bijący zegar. Zjawienie się w otworze zegara kukułki, jej ruchy i kukanie ogromne zrobiły wrażenie. Dzicy zerwali się, otoczyli zegar i kłaniali się w takt kukaniu, a gdy drzwiczki za ptaszkiem zamknęły się z trzaskiem, odskoczyli daleko od ściany, pełni przestrachu.
Wszystko skończyło się głośnym śmiechem.
Kilka poważnych słów starego uciszyło natychmiast wesołość.
Nakoniec zjawił się Buza, Łopatka i Józef.
— A co?... mówiłem! Otowaka, a nie żaden Gemka. Pewnie nawet nie Gemka... — mówił — a Gem-kamatakan... co znaczy po czukocku, niby... jestem chory... kiedy o sobie chcę powiedzieć, że mię pokrzywdzili, że nie mogę... Widzi pan, że to co innego!... A że stary Otowaka sam do pana przyjechał, to wielka cześć... Dumny i pierwszy bogacz na przylądku... pierwszy bogacz... Poszczęściło się wam!
Mówiąc to, usiadł w kole Czukczów, a Łopatka za nim trochę dalej. Józef pomagał Stefanowi gotować mięso na ucztę, nastawiać samowar. Posłali po wódkę.
Strona:Wacław Sieroszewski - Risztau, Pustelnia w górach - Czukcze.djvu/204
Ta strona została uwierzytelniona.